Horror w Radomiu, jednak bez happy endu. MOYA Radomka odpadła z Pucharu CEV
Siatkarki MOYA Radomki Radom były blisko doprowadzenia do złotego seta w rywalizacji z Vasasem Obuda Budapeszt w ćwierćfinale Pucharu CEV. Zabrakło bardzo niewiele...
Radomianki zmierzyły się z mistrzem Węgier, który odpadł po fazie grupowej Ligi Mistrzyń. tydzień temu, w pierwszym spotkaniu, Vasas wygrał 3:1, więc zespół prowadzony przez Jakuba Głuszaka mógł awansować tylko po złotym secie. W tej edycji Pucharu CEV już raz im się to udało - w poprzedniej rundzie z Nancy.
Teraz też były bardzo blisko, bo po znakomitym początku meczu wygrały dwa pierwsze sety, prezentując skuteczną grę. Dobrze przyjmowały zagrywkę, a w ataku liderką była Kristiine Miilen. Nie przeszkodziła im nawet gorsza niż zwykle postawa Moniki Gałkowskiej, która po dwóch partiach miał na koncie jedynie pięć punktów. Rywalki nie potrafiły zatrzymać radomianek blokiem.
Sytuacja zmieniła się w trzecim secie, którego węgierski zespół zaczął od prowadzenie 8:2, jednak radomianki szybko odrobiły straty (11:11). Później jednak minimalnie lepszy był Vasas, ale MOYA Radomka, z coraz skuteczniejszą Gałkowską, znów wyrównała wynik, a po błędach Taylor Bannister, wygrywała 23:22. Końcówka była dramatyczna, a gospodynie miały dwa setbole, jednak po przeciwnej stronie znakomicie spisywałą się Fatoumatta Sillah i dzięki niej mistrz Węgier się bronił i to ona wykorzystała pierwszą szansę na wygranie seta.
Jeszcze bardziej emocjonująca była czwarta partia. Początek należał do MOYA Radomki, ale im dłużej trwała gra, tym skuteczniejsze były Sillah i Bannister. Obie drużyny miały szansę na zwycięstwo w tej partii, ale niestety ostatnie słowo należało do Vasasu, który wyrównał wynik, zapewniając sobie awans do półfinału. W tie-breaku, mającym już tylko prestiżowe znaczenie, lepsze okazały się siatkarki z Radomia, ale była to tylko nagroda pocieszenia.