Miłosz Majka: O naszym niepowodzeniu zdecydowały elementy, na które nie mamy wpływu
ITA TOOLS Stal Mielec miała bronić się przed spadkiem, a była bardzo blisko sprawienia ogromnej niespodzianki, jaką byłoby wyeliminowanie w ćwierćfinale play-off TAURON Ligi ŁKS-u Commercecon, wicelidera po rundzie zasadniczej. Czego zabrakło?
TAURONLIGA.PL: Przez ostatnie kilkanaście dni najpopularniejszym klubem w polskiej siatkówce była ITA TOOLS Stal Mielec. W ćwierćfinale play-off TAURON Ligi postraszyliście ŁKS Commercecon, jednego z faworytów do tytułu mistrzowskiego.
Miłosz Majka, trener ITA TOOLS Stali: To plusy tego, co się stało. Jest jednak sportowa złość, że się nie udało, bo musi być. Pierwsze sety w Mielcu i w Łodzi zdecydowały o wyniku rywalizacji: kto w każdym z trzech meczów wygrywał pierwszego seta, wygrywał później mecz.
Dlaczego wam się nie udało, skoro każdego z tych pierwszy setów zaczynaliście od prowadzenie i dopiero w końcówkach traciliście przewagę?
Prowadziliśmy, ale w niedzielę w Łodzi zdarzyły się błędy w końcówce. O naszym niepowodzeniu zdecydowała siatkówka, elementy, na które nie mamy wpływu. W pierwszym secie zdobyliśmy 17 punktów w ataku, a ŁKS tylko 11... Bardzo chcieliśmy, ale zabrakło doświadczenia w graniu takich meczów. Gdy patrzyliśmy na drugą stronę, widzieliśmy pewność zawodniczek w takich trudnych momentach. Natalia Mędrzyk jest na tyle doświadczona, że nie robi na niej wrażenia, czy wygra seta, czy nie.
Powinniście mieć satysfakcję, że ŁKS Commercecon musiał wznieść się na wyżyny umiejętności, by awansować do półfinału.
Usłyszałem po meczu od rywalek, że ten Mielec śnił im się po nocach i że jak już wygrają z nami to, już interesuje je tylko złoty medal. Ale oprócz tych wszystkich komplementów trzeba zejść na ziemię, bo mieliśmy szansę na półfinał, ale się nie udało.
Komplementy były zasłużone, bo przecież na początku sezonu ITA TOOLS Stal była jednym z najsłabszych zespołów w TAURON Lidze i miała bronić się przed spadkiem. Co spowodowało taką zmianę?
Może jest tak, że przychodzi moment i czas, że wszystko się zgrywa, zespół i sztab zaczynają dobrze funkcjonować, przychodzi wiara w swoje umiejętności i - co najważniejsze - wszystko to potwierdzane jest na boisku. Dla mnie przełomem był ważny mecz w Kaliszu [3:2 w 11. kolejce - przyp. red.], który wygraliśmy, a następnie przyszły dwa zwycięstwa z #VolleyWrocław - 18 grudnia w Pucharze Polski i ligowy dwa dni później. Wtedy weszliśmy na dobry poziom, bo dwie wygrane w dwa dni dodają pewności siebie i wiary w umiejętności.
Przed wami końcówka sezonu. Jak będzie wyglądać?
Zostały nam mecze o siódme miejsce z LOTTO Chemikiem Police. Po nich kończymy sezon, bo od maja będę zajmował się reprezentacją Polski przygotowującą się do mistrzostw świata w Indonezji.
O siódme miejsce będzie pan rywalizował z Dawidem Michorem, z którym długo współpracowaliście w Stężycy. Prowadzone przez was drużyny miały być kandydatami do spadku, a grają w play-off i sprawiły faworytom dużo problemów.
Chemik bardzo dobrze gra i zasłużył na to, by być w play-offach. Dla tych dwóch zespołów będzie dobre zakończenie i podsumowanie wykonanej pracy. My ocieraliśymy się o czwórkę, a zagramy o siódme miejsce. Parę miesięcy temu to siódme miejsce wzięlibyśmy w ciemno... Ale trzeba przyznać, że sportowo ŁKS na pewno zasłużył, by grać o medale.
Prowadzi pan reprezentację Polski do lat 21. Ile siatkarek z TAURON Ligi dostanie powołania?
Powołam 18, z czego dziesięć dziewczyn z TAURON Ligi. Naszą najważniejszą imprezą są mistrzostwa świata w Indonezji.
Powrót do listy