
Autor:
Kamil Składowski 23.05.2023 godz. 20:00
Wyróżnienie specjalne dziennikarz sezonu 2022/23: Kamil Drąg
Gdy redaktor Kamil Drąg relacjonował dla „Przeglądu Sportowego ” swoją pierwszą dużą zagraniczną imprezę siatkarską – turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich, rozgrywany w Patras w maju 1996 roku, Aleksander Śliwka nie miał jeszcze skończonego roku. Co godne podkreślenia, mimo tak wielu zmian, które nastąpiły w ostatnich dekadach, redaktor Drąg pozostał do dzisiaj wierny barwom najstarszego polskiego dziennika. Pisze w nim już od 30 lat z dwuletnią przerwą na pracę w miesięczniku a potem tygodniku „Super Volley”, gdzie był zastępcą redaktora naczelnego śp. Andrzeja Niemczyka.
Drąg to przez całe lata jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy polski dziennikarz specjalizujący się w siatkówce. Ci którzy znają go lepiej dokładnie pamiętają z jaką pasją pracował i opisywał najważniejsze turnieje z udziałem polskich zespołów w trakcie dwóch ostatnich dekad. Obecnie, poza pisaniem na łamach „Przeglądu Sportowego”, zajmuje się także zarządzaniem działem „inne sporty” w redakcji „PS”.
Jak sam opowiada, początki jego pracy w wymarzonej gazecie nie były wcale usłane różami, już przy pierwszym wyjeździe z redakcji, gdy miał zrelacjonować mistrzostwa Polski w biegach przełajowych, naraził się na złość ówczesnego redaktora naczelnego – Piotra Górskiego.
– Nie bardzo wiedziałem, jakie są zasady rywalizacji w biegach przełajowych, ale oczywiście z radością zgodziłem się na wyjazd – wspomina Kamil Drąg. – Cały ta delegacja to była jedna wielka klapa. Zamiast ustawić się na mecie i tam czekać na najlepszych, próbowałem biec za zawodnikami, żeby dokładnie oglądać rywalizację. No i oczywiście zostałem mocno w tyle. Zapamiętałem tylko, że prowadzi zawodnik z numerem 15, z którym miałem zrobić wywiad. Niestety, gdy dobiegłem do mety, uczestnicy biegu pozdejmowali już numery. Nie wiedziałem, który z nich wygrał, ale na szczęście rozpoznałem triumfatora po charakterystycznych wąsach.
Zacząłem z nim rozmowę. Przy mniej więcej piątym pytaniu, gdy zapytałem czy jest zadowolony ze swojego występu, odparł że zajmował już wyższe miejsca niż siódme. Wpadłem w panikę, szybko zakończyłem wywiad ze „zwycięzcą” i pobiegłem szukać prawdziwego triumfatora, którego dopadłem na podium. Udało mi się zadać tylko jedno pytanie: „Co pan zrobi z rowerem, który był nagrodą za triumf?” – spytałem. Odparł krótko: „spieniężę”, po czym musiał iść na kontrolę dopingową. Dramat polegał na tym, że w tym czasie zamknięto już biuro prasowe i musiałem szukać innego miejsca, skąd będę w stanie wysłać tekst poprzez faks. Udało się dopiero po kilku kilometrach poszukiwań, w hotelu. W redakcji byli na mnie wściekli, bo nie dość, że mocno spóźniłem materiał, to wysłałem tylko końcową kolejność, bez czasów, które uznałem za nieistotne. „Bo przecież to przełaje i każda trasa jest inna” – tłumaczyłem wściekłemu szefowi z głupią miną. Moja ostatnią szansą miała być rozmowa ze zwycięzcą, a ja miałem przecież tylko jedno pytanie i odpowiedź „spieniężę”. Na szczęście udało mi się zdobyć namiary do triumfatora, zrobiłem z nim wywiad, a od naczelnego usłyszałem: „Ta rozmowa całkiem ciekawa, uratował się pan nią”. I tak zostałem w gazecie. Licząc od pierwszej wzmianki na łamach, w tym roku będzie to już 30 lat z przerwą na „Super Volley” – dodaje.
Drąg relacjonował wiele turniejów rangi mistrzowskiej, był korespondentem „PS” na igrzyskach w Londynie, obsłużył kilka turniejów mistrzostw Europu i mistrzostw świata. Przede wszystkim jednak od lat słynie w środowisku z faktu, że zawsze kieruje się swoim zdaniem, często kontrowersyjnym. To przykład dziennikarza niezależnego, oddanego dyscyplinie, którą kocha.
– Pamiętam czasy, gdy polscy siatkarze mogli tylko pomarzyć, by rywalizować z najlepszymi na świecie, Brazylię czy Włochów oglądali w telewizji, bo byli za słabi, by grać w największych imprezach – wspomina. – Dziś siatkówka w naszym kraju znajduje się w zupełnie innym miejscu i odczuwam olbrzymią radość, że mogę relacjonować takie wydarzenia, jak ostatni finał Ligi Mistrzów, z dwoma zespołami z PlusLigi. W latach 90-tych ubiegłego wieku z pewnością nie spodziewałem się, że takie rzeczy będą miały miejsce. To dla mnie zaszczyt być dziennikarzem siatkarskim w takich czasach – dodaje.
Kamil Drąg w redakcji „PS” zaczynał pracę w dziale siatkarskim pod nadzorem Janusza Nowożeniuka – przez lata pierwszego siatkarskiego pióra „PS”. Do dziś kontynuowany jest ranking na siatkarza sezonu, który wykreował redaktor Nowożeniuk. Teraz pieczę nad nim trzyma laureat specjalnego wyróżnienia na Gali PLS.