Katarzyna Wenerska: Wierzę, że porażka z Włoszkami będzie dla nas pozytywnym kopniakiem
Polskie siatkarki w półfinale turnieju finałowego Ligi Narodów uległy faworyzowanym mistrzyniom olimpijskim 0:3 i w niedzielę o godz. 16.00 powalczą o trzeci z rzędu brązowy medal VNL. - Musimy się przede wszystkim podnieść i jutro wyjść z nastawieniem, że wygramy – mówi rozgrywająca Katarzyna Wenerska.
W półfinale z Włoszkami Polki bardzo dobrze weszły w mecz prowadząc w pierwszym secie 4:0, ale z czasem gra Biało-Czerwonych się załamała i brakowało precyzji w każdym elemencie. Największe problemy polski zespół miał ze skutecznością ataku (28 proc. w tym elemencie przy aż 46 proc. skuteczności rywalek).
- W pierwszym secie prowadziłyśmy na początku czteroma, czy nawet pięcioma punktami, ale punkt po punkcie gdzieś traciłyśmy tą pewność, bo widziałyśmy, że rywalki zaczynają się trochę rozpędzać i nam brakowało właśnie tego, żeby je „docisnąć”, utrzymać grę i tyle. Tak na gorąco ciężko jest coś mądrego powiedzieć – mówi rozgrywająca polskiej reprezentacji i KS DevelopResu Rzeszów, Katarzyna Wenerska.
Czy Polkom brakowało w meczu z Włoszkami spokoju i chłodnej głowy, czy raczej z każdym setem widać było, jaka jest na ten moment różnica potencjału obu zespołów?
- Uważam, że spokój z naszej strony był może momentami nawet za duży. Na pewno musimy o tym meczu jak najszybciej zapomnieć, a później go na przyszłość przeanalizować i zobaczyć, co mogłyśmy zrobić lepiej. Myślę, że w każdym elemencie mogłyśmy zrobić wszystko lepiej. Musimy się jednak przede wszystkim podnieść i jutro wyjść z nastawieniem, że wygramy, no i zdobyć kolejny brąz Ligi Narodów – dodaje Wenerska, która w trakcie meczu dostawała dużo indywidualnych wskazówek od trenera Stefano Lavariniego.
- Trener przekazywał sporo wskazówek taktycznych, np. co grać ewentualnie przy dobrym przyjęciu, kogo odbudować, albo komu w danym momencie dobrze idzie. To były głównie takie wskazówki – mówi Wenerska, która momentami była jednak bezradna, bo do kogo nie posłałaby piłki, to albo brakowało skuteczności w ataku albo Polki były powstrzymywane przez szczelny blok rywalek.
- Nie można się załamywać w takich sytuacjach. Wiadomo, że nie zawsze wszystko wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli, no ale dla mnie go rozgrywającej nie jest to na pewno łatwe, jak gdzieś tam jedna koleżanka nie kończy, potem druga itd. Oczywiście to może być też zależne od piłek i ja nie chcę tutaj, żeby to tak zabrzmiało, że ja wszystko robiłam super, bo tak na pewno nie było – przyznaje Wenerska.

Czy paradoksalnie tak dotkliwa porażka 0:3, jakiej doznały Polski w półfinale z Włoszkami, może zadziałać pozytywnie, bo łatwiej będzie ją wyrzucić z głowy i skupić się tylko na niedzielnym meczu o brąz?
- Myślę, że zeszły rok już to pokazał, bo była właściwie identyczna sytuacja w półfinale. Też dostałyśmy 0:3 tak naprawdę i w następnym meczu z Brazylią podniosłyśmy się i wygrałyśmy brąz, więc wierzę w to, że będzie to dla nas taki kopniak i że to mimo wszystko pozytywnie na nas zadziała – mówi Wenerska.
Czy łódzka Atlas Arena, która na meczach Polek jest wypełniona kibicami, stanowi duży atut Biało-Czerwonych, podobnie jak przed dwoma lata w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich w Paryżu?
- Tak, to na pewno jest wartość dodana. Myślę też jednak, że przez to jest również troszkę stresu, bo jednak granie przed tak dużą własną publicznością to nigdy nie jest łatwe i to jest taka jakby trochę dodatkowa presja, ale w tych trudnych momentach, czy np. w końcówkach, ta hala na pewno nas niesie i czujemy duże wsparcie kibiców – kończy Wenerska.

Powrót do listy




